Toskania w październikowym słońcu

Za oknem słota, drzewa coraz bardziej łyse, wiatr dmie, a my machamy temu wszystkiemu na pożegnanie z azymutem na region uznawany za jeden z najpiękniejszych na świecie – Toskanię. Tak właśnie rozpoczęła się nasza licealna, pięciodniowa wycieczka do krainy Leonarda da Vinci, Galileusza, Michała Anioła, Dantego, Petrarki, Boccaccia i wielu, wielu innych twórców, bez których dzisiejsza kultura Europy wyglądałaby pewnie zupełnie inaczej.

W trakcie naszego bardzo intensywnego pobytu udało nam się poodkrywać – jak to sami nasi uczniowie zauważyli – różne oblicza Toskanii.

Spacerem po Florencji

Zaczęliśmy do zachwycającej w każdym calu i aspekcie Florencji. Po tym unikalnym mieście oprowadziły nas Panie Agata i Olga.

Zajrzeliśmy w zaułki, uliczki, na place i w przejścia, którymi podążali wielcy twórcy renesansu i epok kolejnych. Z zachwytem zadzieraliśmy głowę oglądając kopułę Brunelesschiego i dzownnicę Giotta. Z niedowierzaniem przyglądaliśmy się rzeźbie Dawida. Z zaciekawieniem przysłuchiwaliśmy się opowieściom o toskańskich kulinariach. 

Z sapaniem o zachodzie słońca wspinaliśmy się na Piazzale Michelangelo. Ze smakiem zajadaliśmy się serami na Mercato Centrale i lodami nieopodal Ponte Vecchio. Zwiedziliśmy też galerię Uffizi, którą wielu uważa za najpiękniejszą galerię świata. Spotkania oko w oko z dziełami autorów takich jak Da Vinci, czy Michał Anioł, Giotto, Rafael, Donatello i Botticelli nie można określić inaczej niż niezapomniane przeżycie.    

Nie tylko Krzywa Wieża

W Pizie udało nam się obejrzeć Pole cudów – z baptysterium, katedrą i słynną wieżą (co odważniejsi nawet się na nią wdrapali). Wszyscy zdreptaliśmy to toskańskie miasto wzdłuż, wszerz i po przekątnych  – nie tylko w dzień, ale i nocą, gdy nabiera jeszcze większego uroku.

Zwiedzaniu, spacerom i przerwom na posiłki (a tym wypadałoby poświęcić oddzielny tekst!) towarzyszyło mnóstwo śmiechu, żartów i rozmów – ci, którzy wcześniej się nie znali lub znali bardzo słabo, mieli wiele okazji, by znajomości pozacieśniać i bardzo chętnie z okazji tych korzystali.

Pięknymi uliczkami Lukki

Trzecim z głównych punktów naszego wyjazdu była wizyta w Lukce – miejscowości ze starożytnym rodowodem położonej na północ od Pizy. Nim tam dotarliśmy zahaczyliśmy jeszcze o Viareggio – niewielki, ale bardzo uroczy nadmorski kurort. Z nogami w ciepłym piasku (bądź w wodzie) podziwialiśmy dostojne Morze Tyrreńskie przed nami i wzgórza Toskanii za nami. Sama Lukka zupełnie nas oczarowała – kręte uliczki, wyrastające w wielu miejscach potężne wieże, sklepiki z lokalnymi wyrobami, place, po których rozbrzmiewała w niedzielne, ciepłe popołudnie, nastrojowa muzyka gitarowa (sprawiająca, że pizza i makarony smakowały jeszcze lepiej)…. Miasto absolutnie unikalne, więc nie dziwi, że wielu z nas zadeklarowało tam powrócić.

Oczywiście, nie samym zwiedzaniem żyła wycieczka. Był też czas na integrację w naszej bazie w Pizie.

Śpiewy, włoska kuchnia w wydaniu naszych własnych kucharzy (z konkursem a la MasterChef), długie poranne, dzienne i nocne rozmowy – wszystko, co dodaje smaku takim wyjazdom i buduje piękne wspomnienia.

Tych przywieźliśmy z Toskanii całe mnóstwo i będziemy się nimi ogrzewać w chłodne jesienne i zimowe wieczory, myśląc już o tym, gdzie by tu wybrać się na kolejną, niezwykłą wyprawę…